Mam za sobą wiele serwetek, mniejszych, większych, każda jest piękna i przywołuje ciepłe wspomnienia z chwil spędzonych nad nią z szydełkiem.
Ale jest jedna, która zachwycała mnie już od pierwszego zrobionego oczka łańcuszka, taka, na której efekt końcowy czekałam z zapartym tchem. A ona tak wolno przyrastała... a to nie było czasu, a to trzeba było się oderwać od pracy bo coś, a to takie nudne słupkowe długaśne rządki.
Jednak już jest i nie mogę się na nią napatrzeć. Skończyłam jakoś tak z tydzień temu, ale ciągle nie mogłam się przybrać, by zrobić zdjęcia i zamieścić je tutaj.
Proszę bardzo, przedstawiam jej wysokość: biało - bordową elegancję w czystej postaci...
Jak wspomniałam, serweta ma 50 cm średnicy. Powstała z bawełnianej nici, ciągniętej z dwóch szpul. Nie potrafię podać zużycia nici, no trochę jej poszło :-) Mogłam zważyć, ale nie pomyślałam o tym, a teraz za późno, bo już jest usztywniona, a co za tym idzie - dużo cięższa.
Cieniowane bordowe wstawki to Kaja.
Według schematu miała wyjść ok 40 cm, wyszła większa, sporo większa, a i tak robię dość ścisło.
Składa się z kilku części, które płynnie po sobie następują:
kwiatowy środek opleciony pikotkowym pnączem,
po którym czas na otok z małych zakładeczek.
Znów plecionka pikotkowa i pokaźny element zakładkowy, który właśnie najbardziej wydłużył czas pracy nad serwetką.
Dlaczego? Przecież to niby tylko kilka rządków...
No i właśnie dlatego...
Kiedy patrzę na tę niespełna 50-cio centymetrową serwetę, myślę sobie, że przecież mogła powstać o wiele szybciej, wydaje się taka niepokaźna...
A te rządki mają po - bagatela - 5,5 metra długości :-) Kiedy rozłoży się zakładki to już wiadomo...
Saaaaame słupki pojedyńcze, które ciągnęły się w nieskończoność. Bywały chwile zwątpienia, chwile znudzenia, złości - kiedy patrzyłam, ile jeszcze do końca całego okrążenia. Chwilowo słupki pojedyńcze przyprawiają mnie o dreszcze, zwłaszcza w takiej ilości :-)
Na koniec trzeba było wykonać jeszcze otoczkę z bordowych półslupków, które formowały zakładki. I kiedy wydawało się, że już niedługo koniec pracy - skończył się kłębuszek :-) Akurat miałam resztkę borda, trzeba było zamówić, czekać na przesyłkę, psioczyć pod nosem, że nie pomyślałam o tym wcześniej :-)
Ale było warto, prawda? Serweta jest po prostu cudowna, nie mogę się na nią napatrzeć, a kto ją widzi, to od razu widać zachwyt na jego twarzy. Aż szkoda kłaść ją na stół, bo zaraz pojawia się myśl, że ktoś ją zabrudzi, zagniecie, nie uszanuje tak, jak ja bym sobie tego życzyła.
Jeszcze jedno zdjęcie, bo nie mogłam się powstrzymać od fotografowania jej pod różnymi kątami.
Wcale nie było łatwo usztywnić te zakładki tak, by każda była idealna, widzę wiele niedociągnięć. Jedna zakładka niżej, jedna wyżej, gdzieś nie wyprostowałam jej tak, jak trzeba...
Ale muszę na to przymknąć oko, nie chce mi się na razie znów jej moczyć i pracować nad każdą zakładeczką w trakcie schnięcia. Może wyjdzie lepiej, gdy kiedyś się zabrudzi i będę ją usztywniała ponownie :-)
Tym, którzy dotrwali do końca mojego długiego peanu na cześć tej serwetki - z całego serca dziękuję :-) Mam nadzieję, że wprowadziłam troszkę przyjemności w czytaniu i oglądaniu.
W podziękowaniu zostawiam schemat, który wyszperałam w czeluściach internetu.
Życzę miłego dnia i powodzenia w pracy nad taką samą serwetką, jeśli zdecydujecie się ją wykonać :-)
Rzeczywiście śliczna. Już skopiowałam schemat. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAniu bardzo piękna serwetka ,i pracochłonna ,ale jaki efekt końcowy niesamowita!
OdpowiedzUsuńJeszcze takiej nie widziałam Brawo!!!
emi29w
Śliczna ta serwetka, widać, że kosztowała dużo pracy :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAniu, piękna, podziwiam za cierpliwość przy liczeniu, buziaki
OdpowiedzUsuńCudna serwetka. Misterna i dopracowana w każdym calu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://mirosek.blogspot.com/
Piękna! Ma bardzo ciekawy wzór :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo wszystkim dziękuję za tak miłe słowa uznania :-)
OdpowiedzUsuń